Jagoda Januszko kl.II a

Opiekun: mgr Renata Gęsiarz

„Właśnie tutaj" – Halina Poświatowska.

 

trzymam w ustach pasmo słońca
jak pasmo włosów
gryzę

czasem przyfruwa pszczoła
ubrana w krótkie futro
rozmawiam z nią

gwiazdy pociągnięte woskiem modlitw gasną
wiatr nie przegarnia włosów
słońce nie dotyka ust
tylko pszczoła
przynosi wieści o świetle

 

mówi: elementy czerwieni i złota
związane doskonale
dojrzewają
pod łagodnym skrzydłem jesieni

potrącam gałąź
wolno
brunatniejąc
opadają liście

elementy czerwieni i złota
rozsypane

Po przeczytaniu wiersza od razu mam ochotę zadać pytanie: „tutaj", czyli gdzie? Podejmę próbę odpowiedzi.
Przypuśćmy, że podmiotem lirycznym jest sama autorka-Halina Poświatowska. Widzimy ją szczęśliwą, uśmiecha się do świata, do słońca, które nadaje sens codziennemu życiu i wyznacza jego rytm. Promienie padają na jej twarz i to w różnych chwilach: na spacerze, w podróży, na górskich wędrówkach. Uważała to za rzecz zwykłą, normalną, tak jak zwyczajne jest to, że czasem gryzie się pasmo włosów. Bez względu na to, czy spotykały ją smutniejsze, mało udane dni, czy pogodne i szczęśliwe, Halina zawsze kochała życie. Umiała się uśmiechać, nie tylko do słońca. Ona sama była jak słońce, gdy rozdawała swoje uśmiechy innym. Poetka miała prawdziwy „apetyt" na życie , ze wszystkiego czerpała radość. Wykorzystywała każdy moment przemijających chwil. Jednocześnie pamiętała o chorobie, wiedziała, że może umrzeć. Każdego dnia stawała do walki z nią. Problemy ze zdrowiem ograniczały ją, zabierały wolność, ale ona się nie poddawała. Halina zafascynowana była przyrodą, co widzimy także w tym utworze. „Czasem przyfruwa pszczoła"... Ale dlaczego poetka napisała akurat o pszczole? Przecież mamy tyle innych owadów, ale pszczoła jest jedyna w swoim rodzaju. Dobra, pracowita, nie jak próżny motyl, który przelatuje obojętnie i pyszni się własnym pięknem. Nie jak komar, który myśli tylko o zdobyciu pożywienia. Pszczoła jest uporządkowana, spokojna, wystarcza jej tylko krótkie futro. Poetka „rozmawia z nią", a pszczoła odkrywa przed nią świat. Halina nie traktuje pszczoły jak zwykłego owada, widzi w niej swoją małą siostrę. Ale przychodzi także czas słabości i cierpienia. Może choroba przykuła już poetkę do łóżka i nie może wstać, popatrzeć na gwiazdy... Kojarzą się one z Maryją i jej koroną, złożoną z dwunastu gwiazd. Zawsze można w nich szukać spokoju, dobroci, piękna, jak w ramionach matki. Patrząc w gwiazdy, warto zastanowić się nad sobą, swoim życiem i pomodlić się w skupieniu. One istnieją jakby od zawsze i na zawsze, bezpieczne są pod warstwą chroniących je modlitw, które kierujemy do nieba. Wydawać by się mogło, że one dają wiele nadziei, nigdy nie zgasną, ale poetka myśli inaczej. Okno jest jeszcze otwarte, ale zasłonięte, trzeba leżeć w łóżku. Nie czuć już wiatru we włosach ani promienie słońca nie ogrzewają twarzy, a przecież takie proste rzeczy sprawiały przyjemność. I tak przez to otwarte okno wlatuje pszczoła - może zgubiła drogę? Albo, mimo iż nie powinna już wychodzić z ula, chciała opowiedzieć „przyjaciółce", co słychać na świecie? Tylko ona jedna mogła pomóc w przypomnieniu młodej kobiecie, jaki piękny jest świat. W tych smutnych chwilach, kiedy może było ciężko i źle, pszczoła przynosiła ukojenie, była wspomnieniem radosnych dni. Zapewniała poetkę, że życie toczy się dalej, a słońce nadal świeci. Opowiada o jesieni. Wszystko wygląda jakby się kończyło, a tak naprawdę dzieje się w znakomitej harmonii. Liście w odcieniach złota i czerwieni układane w bukiety przez dzieci. Ale czerwona jest też przecież jarzębina. A w lesie, w trawie, widać w promieniach słońca złociste podgrzybki... Wszystko to wzrasta w zupełnej równowadze. Bo tak naprawdę jesień oznacza dojrzewanie. Staranne dobieranie barw, większa powaga .Zupełnie inaczej niż szalone, słoneczne lato i pogodna, pełna zieleni wiosna. Jesień jest łagodna, mądra i doświadczona. Jej symbolem mógłby być zwyczajny, ale za to dostojny puszczyk. Otaczałby swoim niewielkim, choć opiekuńczym skrzydłem jesienny świat i dawał mu poczucie bezpieczeństwa jak sowa- symbol mądrości. Dalej czytamy słowa, które mówią ,że zarówno poetka jak i pszczoła odejdą-,,Potrącam gałąź". Już niedługo. Halina Poświatowska pisze tutaj o liściach, które stopniowo tracą swoje piękne barwy i wolno opadają. Czy tak samo odchodziła ona? Powoli, zdając sobie sprawę, że taki jest los każdego człowieka. Te ostatnie chwile przybierały barwę brunatną, niespokojną i przykrą. Wiedziała, że umiera i traktowała to jako naturalną kolej rzeczy, jaką w naturze jest jesień, opadanie liści. Coś się kończy. Coś musi się zacząć. A pszczoła? Co się z nią stało? Przeczeka zimę i powróci do pracy albo zginie.A na koniec zostają jeszcze te piękne, kolorowe liście. Jak chwile, te które na zawsze zapamiętamy. Te, które pozostały po Halinie Poświatowskiej. Ona już umarła, ale my żyjemy i z tych barwnych, nie zawsze wesołych, ale niezwykłych wspomnień zrobimy piękny bukiet. Ku pamięci Haliny, która przecież odeszła jesienią...
Ale trzeba jeszcze spróbować odpowiedzieć na pytanie: tutaj, czyli gdzie? Na pewno musi to być bardzo ważne dla poetki miejsce. Takie, w którym czuła się bezpieczna, kochana i szczęśliwa, w którym śmiała się prosto do słońca. A może to zupełnie gdzie indziej? Może to tam, gdzie teraz spoczywa autorka wiersza? Jesienią, wokół tego miejsca leżą rozsypane czerwone liście, bo to kolor miłości, a ona kochała i chciała być kochana oraz złote, przywodzące na myśl słońce i życie poetki. A może nad grobem Haliny Poświatowskiej czasem lata pszczoła?