a_logoWszyscy, którzy jechali na wycieczkę do Zawoi, pewnie nie mogli doczekać się 13 września. Co prawda, szkoła dopiero co się zaczęła, ale kto nie lubi raz na jakiś czas odpocząć od obowiązków? O 9.00 wszyscy stawiliśmy się na zbiórce. P otwarciu autokaru szybko włożyliśmy nasze torby i zajęliśmy własne miejsca. Podróż jak każda inna. W godzinach obiadowych wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Szybkie zakwaterowanie, rzucenie toreb na podłogę i zejście na obiad. Oprócz nas w ośrodku była również grupa z Kluczy. Stołówkę dzieliliśmy właśnie z nimi. Po obiedzie wróciliśmy do pokoi, ale tylko na chwilkę. Jakieś szybkie przebranie, kilka ważnych dla nas rzeczy do plecaków i pojechaliśmy do Rabki. Na miejscu ruszyliśmy do muzeum kolejnictwa. Tam mogliśmy zobaczyć m.in. najstarszą lokomotywę w Polsce, wejść do wagonów (ponieważ ściany w środku były wyłożone drewnem, zapewne ciekawa była temperatura w wagonie latem :D) i poczuć się jak XIX-wieczny pasażer. Po zwiedzeniu skansenu dojechaliśmy autokarem do centrum Rabki. Zrobiliśmy krótki (półtoragodzinny :D) spacer po uzdrowisku i wróciliśmy do autokaru. Po przyjeździe zjedliśmy kolację. Wszyscy, którzy chcieli, mogli później zejść na dyskotekę. Noc minęła „spokojnie" „Nie przyłapano żadnych nocnych wędrowców :D"

Na drugi dzień zaraz po śniadaniu pojechaliśmy autokarem pod czerwony szlak. I kiedy tylko na niego weszliśmy, rozpoczęła się długa i męcząca wędrówka na Babią Górę, a właściwie na Diablak, czyli najwyższy szczyt masywu Babiej Góry. Chociaż wszyscy byli zmęczeni, już po drodze okazało się, że było warto. Widoki były cudowne. Raz chmury były tak nisko, że wyglądały jak biały dym z wulkanu, za parę chwil widać było Jezioro Żywieckie. Po wejściu na szczyt czekało nas jeszcze zejście. O ile droga w górę była bardzo stroma i sucha, to droga w dół była mniej męcząca i błotnista. Zanim zeszliśmy na sam dół zatrzymaliśmy się w schronisku. Dzień minął nam bardzo szybko, ale wszyscy uczniowie byli zadowoleni z widoków z Babiej Góry.

Trzeci, nasz ostatni dzień, rozpoczął się od pakowania ostatnich rzeczy. Niestety, już po obiedzie wyjeżdżaliśmy do Suchej Beskidzkiej, później do Wadowic, a na końcu do domu. W Suchej Beskidzkiej mogliśmy zakupić pamiątki z wycieczki i zobaczyć Mały Wawel wybudowany przez ród Komorowskich. Pół godziny później byliśmy już w Wadowicach. Akurat wtedy dom papieża Jana Pawła II był remontowany i nie mogliśmy go zwiedzić. Widzieliśmy za to kościół parafialny, z którym Karol Wojtyła był silnie związany. Większość z nas spróbowała papieskich kremówek, inni zakupili je do domu. Po wyjeździe z Wadowic pojechaliśmy na obiad, po którym wyruszyliśmy w drogę do Fashion Haus'a, gdzie przeceny trwają wiecznie. Po zakupach dzieliło nas już tylko ok. 100km od domu. Wszyscy usatysfakcjonowani podjechaliśmy autokarem pod szkołę. To była naprawdę ciekawa i przyjemna wycieczka.

Magdalena Leśniczek

Zapraszamy do obejrzenia naszych zdjęć w galerii.